Zwyczaje i wierzenia 1914 rok

 Wiązanka wierzeń i przesądów ludu z okolic Buczkowa i Okulic, tudzież Mokrzysk- Bucza.
W powiecie brzeskim i bocheńskim.

 

  • 324
  • 325
  • 326
  • 327
  • 328
  • 329
  • 330

 

 


I.
Lud tutejszy, a szczególnie kobiety wierzą, że nie należy wylewać wody z wanienki, w której kąpano niemowlę ani przed wschodem, ani też po zachodzie słońca, bo dziecię nie mogłoby spać.

II.
W wielki piątek nie należy mleka sprzedawać, ani dawać nikomu, ponieważ mleko ginie krowom i psuje się.
Gdyby się atoli wypadek taki wydarzył komu, to należy skopiec wyparzyć kamieniami, później tą wodą . skopka rogi krowom obrnyć, część wylać . stajni na ok, i na odrzwia, a sobie nogi wy-myć. Skopiec sam należy potem włożyć do pomyj i temi po-myjami obmywać dojki krowom przed dojeniem każdorazowem.

III.
Jeżeli masło nie chce się zrobić (gospodyni przypisuje to maślniczce, alho czarom, lecz nie sobie), należy do maślniczki nalać gnojowicy i trzymać ją przez 9 dni. W 10-tym dniu maśl-niczke wyparzyć wrzącą wodą, a masło zrobi się w krótkim c.sie.

IV.
Jeżeli krowa krwią doi (jest to sprawka czarownicy), trzeba kupić Wina nowego, sworzeń od wozu rozpalić do czerw, noki, mleko lać przez płótno na rozjarzony sworzefi, a wów-czas war ten będzie parzył czarowni.. Czarownica zaś, chcąc się pozbyć holu, jaki jej dokucza, idzie do domu, w któiym ową praktykę wykonywują, i prosi o pożyczenie czegokolwiek. Wówczas pod żadnym warunkiem nie należy jej nic pożyczać, ani dawać, ani nie pozwolić, aby sobie sama nawet skrawek z jakiejkolwiek szmaty wzięta, albowiem czarownicy nie tylko nic się nie stanie, lecz tak. mleko się nie naprawi.

V.
Gdy masło zrobić się nie chce, dlatego, że zamówiła je czarownica, trzeba iść za granicę swojej wsi, wyszukać 9 bia-łych, gładkich kamyczków, rozpalić je w ogniu i wyparzyć nimi maślniczkę, wówczas przyjdzie czarowni. pożyczać, jak w wy-padku poprzednim.

VI.
Gdyby „mamuna".) wymieniła komu dziecko, należy za-palić w piecu chlebowym, tuż przy nim położyć ,,odmieńca.
.) Wymawiają ma mą n a . W Wetu Solnem, powiat Bochnia „bogin-ka" odmienia dzieci, i Ćwiczyć go dobrze wicią (rózgą) brzozową, wtedy „mamuna« przyjdzie po niego, odnosząc równocześnie matce dziecko m ienione.  oy-
VII.
Pooidttją, ż, to Otolę doi.
VIII.
Gdy koń choruje na zatrzymanie MOCZU, należy codziennie przejeżdżać go przez 9 miedz, a po kilku dniach mokrzyć bę-dzie i wyzdrowieje.
IX.
Powiadają, że „bocą, (bocian) sprzedawał za pieniądze, a wilk na bórg. „Bocą, zgubił pieniądze i teraz ich szuka (chodzi za żabami), — wilk zaś od borgu bierze procent (np. jagnię itd.)

X. Gdy maty chłopiec ciągle płacze, trzeba iść o północy, za granicę gminy, wyszukać młodego dąbka i rozłupać go (musi przy tem być ojciec i matka, a czynić to trzeba skrycie, by ich nie widziano); następnie przez pov,,stalą w ten sposób szparę podawać sobie do trzeciego razu malca i bić za każdym razem w tyłek. mówiąc: „Uciekajcie kliny. — a bole dziecka ustaną. Jeżeli dąbek 6w później się zrośnie i miejsce zranione miazgą Się zaleje, to chłopak chować się będzie. Gdyby obli dąbek nie zrósł się lub właściciel go wykopał, chłopak w krótkim czasie umrze. (Czy w ten sposób leczą także małe dziewczęta, nie wiem).

Xl. b rzuc?i°ir.fi'ć nzaa (fer,:a's.kżtYittl:nnil

XII. Gdy zając przebiegnie drogę przed końmi, woźnica robi biczem krzyże, aby uchronić się od nieszczęścia.

— 327 —
XIII. Gdy dzieci, długo nie mówi, ma jedno 7. rodziców iść do spowiedzi i komunii, a po przyjęciu wrócić do domu w mil-czeniu, t, razy chuchnąć na dziecię, a wnet mówić zacznie.
XIV.
W wigilię Bożego Narodzenia, po wiecze,, biorą niektó-rzy tłuczek, służący do rozgniatania trzodzie ziemniaków, i biją nim we drzwi chlewa; jeżeli Się trzoda odezwie, jest nadzieja, w roku przyszłym urodzi się żolądz.
XV.
Gdy dziecko skrzeczy (podobnie jak prosię), powiadają, „że ma świńskie skrzek, Trzeba dziecko przykryć korytkiem świńskiem, postawić je pol progiem chlewa i przepędzać przez nie świnie.
XVI.
Gospoda, kupiwszy prosię, kro, lub „belejaką gadzinę", nie chce pokazać jej sąsiadowi, ho przez to mógIby mu ją „uziuną, (zajrzeć) i nie „da,loby" mu Się 7. wiosną. A jeżeli już pokaże, to dla odwrócenia nieszczęściu popluwają „tfy, tfy, tfy" i ocierają „nadolkiem" (dolna część koszuli kobiecej), lub spodniami zwierzę, a niezawodnie z wiosną „darzy, się ono będzie (tj. dobrze rosnąć i chować się).
XVII.
Kiedy „chłopak" idzie na „zaloty" (swaty), a dostanie od-być j-powiedź odmowną, wychodzi z domu dziewczyny tyłem; mato.  znak, względnie przestroga i postrach, że dziewczyna jot się nie „wyda" za mąż.
XVIII.
Gdy mloduchę osadzają w domu na nowem gospodarstwie, wsadzają ją do izby oknem, aby długo żyła.

— 328 —
XIX.
Zakupione gęsi obsypują popiołem, aby nie ociekały od domu, z pod skrzydeł z., wyrywają „suchoty" (legie pióra, na których się skrzydła wspierają) i zatykają je za średni stragarz.
XX.
Bydło zakupione lub trzodę, jeżeli się nie „darzy«, należy przehandlować, tz. prze.rgować.
XXI.
Gdy krowie mleko ginie, kupują miot1ę na jarmarku i niosą do domu tym końcem, którym się zamiata, nie odzywając się do nikogo. Przyszedłszy do domu, stawiają ją w kącie, a czarownica przyjdzie. Wtedy należy ją ową miotłą bić, — a mleko się poprawi.
XXII.
Opowiadają w Okolicach (pow0t Bochnia), ii „niebozyc-ka" Krótka przez 7 lat nosilo na głowie kolom. Mąż jej obciął 00 kołtun i wyniósł go pół mili za granioę wsi, na Olszówkę (karczma samotnie stoją.). Zaledwie mąż tego dokonał, zaczęto ją lam. i „drzyć" po kościach. Poszła więc w nocy na klęcz-kach do tego kołtuna z wódką, przepiła do niego n. PrzePro-siny, zabrała go do zanadroo i do końca życia nosilo go w za-nadrzu, na noc zaś kładła go pod głowę. W przeciwnym bo-wiem razie bole napowrót byłyby ją chwyciły.
XXIII.
W Buczkowie opowiadają, że chłopak, nazwiskiem Sera-fiński, będąc małem dzieckiem, miał do czynienia z kołtunem. Było tak: Pewnej dziewczynie zwił się na głowie kolbo. Ojciec jej, chociaż z bojaźnią, uciął go w wielką sobotę. włożył do garnka, zawiną, do niego centa i kukiełkę uszewską (z Uszwi, powiat Brz.ko) i zakopał we wale. Mały Serafiński przypad-kiem odnalazł ten garnek, zabrał z niego cent, kukiełkę zjadł, a kołtuna kijem wybił. Wskutek tego mial rozchorować się — ; rzeczywiście dotychczas słabuje. (Przyczyną choroby jest jed-nak bido serca).

 — 329 —
XXIV.
Siać pro. Me należy w krzyżowy tydzień, bo prosa nie będzie i „zaśnieci się".
XXV.
Gdy kobieta chleb piecze, Me należy chyłkiem podchodzić pod łopatę, ho chleb Się nie uda.
XXVI. Jeżeli ptaki jedzą jęczmień lub inne zboże, to trzeba wziąć miarę (długość oznaczoną na żerdce) z umarłego i wbić ją w zboże, a „um,k", z którego była miara wzięta, oganiać je będzie: jednakże po śmierci właściciela zboża upomni się o za-płatę u niego za pilnowanie.
XXVII.
P, sianiu jęczmienia trzeba wziąć 3 ziarnka pod język i do nikogo się nie odzywać, chociażby nawet mówił „Szczęść B.", a wróble jęczmienia jeść nie będą.
XXVIII.
Ostrężynę można w polu wygubić, jeżeli się jej urwie pa, gałązek i włoży pod głowę „um,kowi".
XXIX.
„Płanetnikami" nazywają .kich ludzi, co „ciągną", odpro-wadzają chmury „na lasy i góry".
Był tu jeden chłop, — nazywał się Kania. — Ile razy cuma chmura nadciągała, chłop znikał ze wsi (inni mówią, że wychodził na kopę siana i unosił się w powietrze), a powracał dopiero, kiedy chmura przeszła, zgrzany i zmęczony. W chmu-rach zaś odzywały się różne glosy i wołania, to „pianetnicy" zachęcali jeden drugiego do wytrwałości. Niektórzy wyraźnie słyszeli, jak w chmurach wolano: „Odciągaj trzymaj I nie pu-kaj," Kiedy się Kanię pytano: „Goście robili, zeście .ki zgrza-ny?" odpowiadał : „Hej I ludzie, ludzie, zęby nie ja, ni mieli-byście co jaś,"

— 330 —
Większa część niniejszego inateryalu zebraną została w Buczkowie, powiat Bochnia, dzięki pomocy tamtejszego na-uczyciela p. F. Szczepańskiego, gdzie w gminach okolicznych wierzenia te i zabobony dotychczas przynajmniej w części się utrzymały, choć obecnie ambona i szkoła wypiera je co. bar-dziej.
Dawniej, gdy wiara w gusła i zabobony żywszą była, tru-dno było dowiedzieć się czegoś od wieśniaka w .j materyi, chyba przypadkiem się wygadał; dziś sam opowiada z uśmiechem na ustach, jak to „ddwni ndrńd w bele bzdurstwa wierzur.
Stanisław Czyżewicz.

SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI G. GEBETHNERA I SKI W KRAKOWIE, GEBETHNERA I WOLFFA W WARSZAWIE, 1914.

Szukaj

Początek strony